Posty z migawkowego cyklu pojawiały się kiedyś na blogu dużo częściej i chciałabym do nich wrócić. W ogóle zatęskniłam za dłuższymi treściami w formie pisanej i dlatego zamierzam bywać na blogu częściej. Ostatnio typowe posty zostały wyparte krótkimi publikacjami – filmikami, stories, rolkami, czy tiktokami, czyli jak ja to mówię treściami instant. Sama je lubię, głównie za to, że od razu wchodzimy w interakcję i rodzą się ciekawe dyskusje, ale to jednak od bloga zaczęła się moja działalność w sieci i nie chcę go traktować po macoszemu. Spodziewajcie się więc w najbliższym czasie nowej porcji urodowych treści. :) Potrzebuję jeszcze chwili, by nadrobić zaległości spowodowane moim szwankującym zdrowiem i ułożyć sobie nową rutynę pracy, ale pracuję nad tym!

A pozostając w temacie zdrowia, toooo…. kończę leczenie Izotekiem! Obecnie przechodzę na niską dawkę podtrzymującą 2 razy w tygodniu, by zminimalizować ryzyko nawrotu, więc na pewno będę dawać znać jak się sprawy mają. :) Niesamowicie się cieszę i liczę na to, że chusteczki higieniczne (ciągle leciało mi z nosa :D) oraz krople do oczu (łzawiące i zaczerwienione oczy) pójdą w odstawkę. Swoją drogą najbardziej pomagał mi podczas kuracji Starazolin, a wierzcie mi, przetestowałam masę kropli bez recepty. No i nadal podtrzymuję, że leczenie dla mnie nie było uciążliwe, dobrze je znosiłam i będę dobrze wspominać. Zdecydowanie gorzej znoszę inne leki.
Muszę Wam też powiedzieć, że skóra wolna od wyprysków dodała mi pewności siebie i cały czas się nią cieszę, więc maluję się teraz znacznie rzadziej niż kiedyś. Choć oczywiście nadal uwielbiam kolorówkę i sam proces wykonywania makijażu! Zmieniły się jednak moje preferencje – kiedyś chowałam się za makijażem, malowałam się dużo mocniej, bardziej intensywnie. Teraz bliżej mi do delikatnego podkreślania urody. Nie pamiętam kiedy miałam na powiekach smoky eyes, w większości przypadków wklepuję błyszczący cień palcem. Kocham glow, dzięki laminacji znacznie lżej podkreślam brwi. Czasem, gdy pomaluję się mocniej, czuję się przerysowana, ale nie narzucam sobie ograniczeń. Nie mam też aż takich wymagań – nie potrzebuję dużego krycia, zmatowienia, długotrwałego utrwalenia i złapałam się ostatnio na tym, że w zupełności wystarczają mi tańsze kosmetyki kolorowe, te z drogerii. Nie pamiętam kiedy ostatni raz kupowałam coś droższego, a był taki moment w moim życiu kiedy zakupy robiłam tylko w Sephorze. I jasne, czasem serce mi zabije do pięknych opakowań, ale naprawdę mamy dostęp do tylu świetnych i niedrogich produktów, że obecnie da się skompletować cały zestaw do makijażu bez wydawania majątku. O! Może przygotować Wam taki post? Kosmetyki na start? Kiedyś były takie filmy na YT, coś w stylu „kompletuję kosmetyczkę na nowo”. Mam masę tanich perełek do polecenia, w ostatnich tygodniach moje serducho podbija marka Claresa oraz na nowo Bell. Ich asortyment jest szeroki, ceny przystępne, a kosmetyki naprawdę genialnej jakości. Bell ma świetne konturówki, róże, pudry, bronzery, a ich kremowy bronzer w sztyfcie to prawdziwa petarda.

A z takich codziennych spraw, to niesamowicie cieszę się wiosną i piękną pogodą. Maj to jeden z najpiękniejszych miesięcy w roku i nie wiem czemu go wcześniej nie doceniałam. To najlepszy sezon na kwiaty – polskie tulipany, pachnący bez, rozkwitające konwalie i odliczanie do pierwszych piwonii. Ja jestem uzależniona od świeżych bukietów. Ktoś powie – strata kasy, ale cięte kwiaty niesamowicie poprawiają mi nastrój, doładowują pozytywną energią i cieszą oczy. Nie potrafię z nich zrezygnować. :)

Pokazywałam Wam też na stories kompletowanie mojej wiosenno-letniej garderoby. Jestem już wyposażona w torebkę i buty, a do pełni szczęścia brakuje mi jakichś skórzanych trampko-tenisówek. Zależy mi na czymś lekkim, subtelnym, bez zbędnych napisów i udziwnień. Z ubraniami pasuję chwilowo, bo jak to ktoś kiedyś ładnie napisał jestem w procesie utraty wagi (o tym kiedy indziej). :D Zdrowy rozsądek podpowiada mi więc, że bez sensu kupować coś, co za chwilę może być na mnie niedobre.
W dalszym ciągu też zapuszczam włosy i wciąż zastanawiam się, czy powinnam je rozjaśniać. Korci mnie jakaś zmiana – refleksy, pasemka, czy jak to tam się profesjonalnie nazywa, ale boję się, że ich kondycja na tym ucierpi i na przykład będę musiała je ponownie mocno ściąć. Dlatego ostatnio spękałam i postawiłam na normalną koloryzację, czyli mój standardowy ciemny brąz zbliżony odcieniem do mojego naturalnego. Ja nigdy w życiu nie miałam jaśniejszych włosów i też zastanawiam się, czy bym się do nowej wersji mnie przyzwyczaiła. :D
Aha, no i wróciłam do salonowej koloryzacji ponieważ farbowanie w domu na dłuższą metę doprowadzało do tego, że miałam ciemniejsze końce, a jaśniejszą nasadę, więc stwierdziłam, że to czas na koniec eksperymentów na własną rękę. Odpuściłam drogeryjne farby, natomiast henna do włosów (którą swoją drogą uwielbiam) na ilość moich siwych włosów także nie wystarcza, więc przeprosiłam się z fryzjerem.

A tak na marginesie, jak już wspominam o hennie i wyżej o laminacji, to dziewczyny ja Wam gorąco polecam laminację brwi! Moje włoski z natury są cienkie i liche, rosną w dół, a laminacja plus farbka robią u mnie efekt wow. Już nie potrafię obejść się bez tego zabiegu. Układanie ich później i malowanie jest dużo prostsze, a dzięki temu, że są zaczesane do góry, to jest ich optycznie więcej i nie muszę ich tak mocno malować!
I to chyba tyle na dziś. Wyszedł taki miszmasz, ale całość pisałam spontanicznie. ;)
Dajcie znać co tam u Was, a ja zabieram się za kolejne wpisy. :)
/ we współpracy z Ceneo.pl
super!
cieszę się :)