Na pierwszy ogień ukochany tusz do rzęs. Jest wiele maskar, które lubię, ale L'Oreal Volume Million Lashes So Couture na ten moment pozostaje numerem jeden. Przepięknie rzęsy rozdziela, pogrubia i przede wszystkim wydłuża. Co więcej, nie obciąża ich - podkręcone zalotką utrzymują swoją formę wiele godzin. Tusz jest idealnie czarny, trwały, a zarazem łatwy do usunięcia. Wygodna, odpowiednio wyprofilowana szczoteczka dociera do każdej rzęsy. Na pewno kupię kolejny egzemplarz. Taniej niż stacjonarnie kupicie ją np. tutaj.
Następnie dwa kosmetyki do codziennej pielęgnacji. Antyperspirant Dove go fresh kupiłam bez zastanowienia w Biedronce. Choć nie jestem jakąś ogromną fanką dezodorantów tej marki, ten sprawdzał się całkiem dobrze. Ładnie pachniał, nie dusił w nos i nie gryzł się z zapachem perfum, a ponadto odświeżał na długie godziny oraz chronił przed przykrym zapachem. Zdarzyło mu się niestety zostawić kilka razy białe ślady na ubraniach oraz osad na skórze i głównie z tego względu nie kupię go ponownie.
Niedawno opowiadałam Wam o kremie do rąk z tej serii, a dziś przedstawiam mydełko regeneracyjne do rąk z olejem avocado marki Le Cafe de Beaute. Linia ta nie tylko fenomenalnie pachnie białą herbatą, ale również jest bardzo łaskawa dla skóry dłoni. Mydło skutecznie oczyszcza, ale jednocześnie nie przesusza i nie podrażnia. Po umyciu nie doskwierało mi nieprzyjemne uczucie ściągnięcia, czy napięcia. Dłonie były w dobrej formie, a wygodna butelka z pompką uprzyjemniała codzienne stosowanie. Le Cafe de Beaute to moje małe odkrycie ostatniego czasu i z ogromną przyjemnością zapoznam się z innymi produktami z ich asortymentu. Kuszą mnie głównie kosmetyki do włosów bazujące głównie na naturalnych składnikach (jak zresztą wszystkie inne). Markę znajdziecie tutaj.
Zużyłam też mój absolutny hit do mycia pędzli, czyli olejek pod prysznic Isana. Uwielbiam! Nic tak szybko i skutecznie nie domywa pędzli i gąbek jak on. Korzystając z obecnej promocji 1+1 (trwa do końca dnia) w Rossmannie zaopatrzyłam się w cztery butelki. Gorąco Wam go polecam, z płytką czyszczącą Fot Your Beauty nie mają sobie równych. Szukajcie go na półkach w drogerii Rossmann.
Zimowy żel pod prysznic Isana towarzyszy mi zawsze w chłodniejszych miesiącach i tak było, i tym razem. Uwielbiam jego słodki, wręcz ulepkowaty zapach, który na myśl przywodzi mi cukierki karmelki. Generalnie żele marki lubię, bo dobrze skórę oczyszczają, a jednocześnie nie przesuszają i są dla niej delikatne. Nieźle się pienią i kosztują grosze, więc chętnie do nich wracam. Są dostępne w Rossmannie.
Lirene Lactima Duo Forte, to kremowy żel do higieny intymnej, który zdaje egzamin na piątkę. Robi to, co do niego należy, czyli łagodnie oczyszcza, koi podrażnienia i wspomaga redukcję ewentualnych stanów zapalnych. Wystarcza na bardzo długo i ma praktyczną butelkę z pompką. Do kupienia w drogeriach.
→Olejek pod prysznic Isana - hit do mycia pędzli!
Mgiełka Schwarzkopf BC Oil Miracle Oil Mist to jeden z najładniej pachnących kosmetyków do włosów jakie znam. Sięgałam więc po nią z przyjemnością. Aromat długo zostawał na pasmach, a ponadto ładnie je zmiękczał, wygładzał i wspomagał rozczesywanie. Może nie jest to produkt pielęgnacyjny pierwszej potrzeby, ale naprawdę miło się go używało. Dostałam go w prezencie, szukajcie w sieci.
Za to szampon Capitis Duo to mój must have. Jako jedyny trzyma moją skórę w ryzach. Doskonale oczyszcza zarówno ją, jak i pasma na całej długości. Wspominałam wielokrotnie, że mam problemy z łojotokowym zapaleniem skóry głowy, a dzięki temu szamponowi zapomniałam już jak to mieć kłopot z uciążliwym łupieżem. Poleciła mi go pani dermatolog i jestem jej za to niesamowicie wdzięczna. Kupuję go w sieci, bo stacjonarnie jest znacznie droższy.
Kallos Blueberry, to jedna z moich ulubionych masek. Jest tania i widoczny sposób działa na moje włosy. Pięknie je dociąża, wygładza, zmiękcza oraz dyscyplinuje. Kosmyki są super przyjemne w dotyku, lepiej się układają i nie puszą w ciągu dnia. Maska też pięknie pachnie i jest wydajna. Regularnie gości w mojej łazience. Znajdziecie ją np. tutaj.
→Ulubieńcy grudnia
→Pielęgnacja włosów - kosmetyki do których stale wracam: top 5
Zużyłam też mój ulubiony dwufazowy płyn do demakijażu Nivea. Świetnie usuwa nawet wodoodporną maskarę oraz ciężki makijaż powieki. Jest łagodny dla oczu i cery, nie zostawia tłustej warstwy i nie funduje zamglonego spojrzenia. Produkt obowiązkowy w mojej kosmetyczce. Kupuję go w Rossmannie.
Płyn micelarny Garnier 3w1 do skóry wrażliwej, to moim zdaniem jeden z najlepszych drogeryjnych miceli. Śmiało może konkurować z Biodermą Sensibio. Doskonale rozpuszcza makijaż i oczyszcza skórę. Jest delikatny, nie powoduje podrażnień, ani łzawienia oczu. Naprawdę mi służy więc regularnie do niego wracam. Wiem, że są inne wersje, ale nie miałam z nimi do czynienia, zatem chętnie poznam Waszą opinię - czy warto po nie sięgnąć?
→Garnier: demakijażowy duet na 5+
→Kosmetyki do pielęgnacji twarzy w Rossmannie - jakie polecam?
→Zakupy z Rossmanna
Woda termalna Vichy pomagała mi odświeżyć skórę w ciągu dnia oraz była przydatna w trakcie noszenia glinkowych maseczek. Fajnie koi cerę, wycisza zaczerwienia i orzeźwia, ale wymaga osuszania, dlatego w dalszym ciągu moim numerem jeden jest woda Uriage.
Natomiast lekki krem nagietkowy Sylveco jest jednym z moich ulubionych kremów do twarzy, ale to pewnie już wiecie. :-) Genialnie nawilża, zmiękcza i odżywia, jest idealną bazą pod makijaż, szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu. Kolejne opakowanie zamawiam niebawem! Do kupienia np. tutaj.
→Dobre kremy pod makijaż. 5 kremów nawilżający na dzień
→Kosmetyki Sylveco - przegląd: pielęgnacja twarzy i włosów
I to już wszystko na dziś. Jestem ciekawa, czy znacie któreś z moich pustaków i jakie macie z nimi doświadczenia. Dajcie też znać co Wam ciekawego udało się ostatnio zużyć. :-)

Olejek z Isany kiedys miałam, ale nie przypadł mi do gustu jesli chodzi o zastosowanie do ciała pod prysznic, ale słyszałam wlasnie, że do mycia pędzli świetnie się sprawdza. Musę koniecznie spróbować. Płyn micelarny z Garniera uwielbiam. Wersję z olejkiem rownież. Ma przepiękny zapach ;) wodę termalną z Vichy posiadam, ale na razie w zapasach. Z Schwarzkopf mam szampon i odżywkę, które okazały się kompletnymi bublami. Choć ten produkt z twojego denka wygląda interesująco:)
OdpowiedzUsuńJa go nie stosuję pod prysznic, ale do pędzli polecam! :-)
UsuńSchwarzkopf u mnie w kwestii szamponów i odżywek też srednio się sprawdza. :-)
Uwielbiam Twój blog,
Usuńwow!!!I ja muszę się zabrać za zużycia... ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! :-)
UsuńSwietne zdjęcia! Maska blueberry pojawiła się w moim nowym poscie o pielegnacji włosów :D Fajnie, ze też ją lubisz :)
OdpowiedzUsuńDzięki Andzia, a maskę uwielbiam. ;-)
UsuńOlejek Isana pod prysznic i Garnier płyn micelarny dla skóry wrażliwej idą u mnie jak burza! Ten pierwszy, tak jak Ty, używam do mycia pędzli i gąbeczki, a nawet ostatnio wybawił mi plamę od herbaty na białym obrusie! CUDO!
OdpowiedzUsuńOooo, to muszę spróbować do plam!
UsuńTeż właśnie denkuję zimowy żel pod prysznic Isany - dla mnie pachnie krówkami :D
OdpowiedzUsuńSłodziak z niego. ;-)
UsuńNo wreszcie udało mi się przyjrzeć nowej odsłonie bloga:) Jest super! Z produktów bardzo lubię zimowy żel isany:)
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
Usuńniedawno też wykończyłam blueberry, a tak mi się już ta maska dłużyła, czekałam aż nadejdzie koniec :( o tej maskarze od loreal co chwilę coś słyszę, ale miałam od nich dwa niewypały już i boję się czy ta nie będzie kolejnym
OdpowiedzUsuńkończę wiśniową maskę z Kallos, więc może kupię tą jako następną :>
OdpowiedzUsuńDezodoranty Dove lubię i używam, ale tusz Loreal mnie nie zachwyca i efekt robi u mnie gorszy niż Lovely.
OdpowiedzUsuńTusz z Loreala też uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńMicel z Garniera to mój must have jeśli chodzi o demakijaż :) Stosowałam też płyny innych firm i najlepiej sprawdził się Garnier i Mixa :)
Dwufazowy płyn do demakijażu oczu z Nivei też jest świetny i idealnie nadaje się do zmywania makijażu po większych imprezach :)
Znam i podziela ulubiencow z Isana pod prysznic a do mycia pędzli dopiero go wyprobuje i tusz - jest genialny
OdpowiedzUsuńA u mnie z kilkoma rzeczami zupełnie na odwrót!:) Jagodowy Kallos nie robił z moimi włosami praktycznie nic (a większość osób go przecież uwielbia). Nagietkowy krem na dzień był wielkim zawodem, skóra w ogóle go nie akceptowała. Jak widać trzeba przetestować na sobie bo ile włosów, skór tyle opinii:)
OdpowiedzUsuńSylveco teraz w promocji w Naturze.
OdpowiedzUsuńU mnie ten olejek z Isany do mycia pędzli wcale sie nie sprawdził. A jeśli chodzi o płyny micelarny z Garniera to używałam jeszcze wersji zielonej i uważam,że nie sprawdza się tak dobrze jak różowa wersja. Miałam problem aby zmyć nim makijaż oczu a dodam, że wcale nie używam kosmetyków wodoodpornych. Natomiast jestem bardzo ciekawa tej masakry z L'oreal więc chyba niedługo po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten tusz. Jest mega trwały i ładnie pachnie :D
OdpowiedzUsuńPolecam płyn Garniera zielony. Mi się sprawdza nawet lepiej niż ten w różowym opakowaniu, a butla kosztuje jakieś grosze.
Ten tusz z Loreal chętnie bym wypróbowała i chyba kiedyś się na niego skuszę ;) I te kremy z Sylveco są ostatnio dosyć popularne ;)
OdpowiedzUsuńLadne zuzycia :)
OdpowiedzUsuńTusz So Couture uwielbiam, mam wersję black, ale wrócę do standardowej :) A olejek Isana faktycznie daje radę i domywa wszytsko z pędzli i z gąbeczek
OdpowiedzUsuńZnam wodę termalną z Vichy i Kallosa. O ile Kallos jest świetny i kupuję go jak tylko pojawi się w sklepie, tak jeśli chodzi o tę wodę termalna to mam wrażenie, że równie dobrze mogłabym używać wody z kranu..Moim zdaniem znacznie lepsza jest ta od La Roche Posay :)
OdpowiedzUsuńKilka dni temu kupiłam tę maskę z Kallosa, ale jeszcze jej nie używałam. Mam nadzieję że u mnie też sprawdzi się dobrze. Płyn z Garniera jest moim ulubieńcem i kupuję go zamiast Biodermy, wtedy gdy muszę oszczędzać ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie ten tusz to jedyny i bardzo dobry z pośród całej kolekcji maskar L'oreal.
OdpowiedzUsuńJa olejek Isana użyłam dopiero po raz pierwszy i jestem zakochana! Zauważyłam jednak, że jeden pędzel jest lekko lepki, ale to taka taniocha syntetyczna więc może dlatego.
OdpowiedzUsuńJesteś jedną z niewielu osób, u których lubię czytać posty tego typu - piękne zdjęcia i krótki, konkretny opis to jest to.
OdpowiedzUsuńWidzę w Twoim denku kilku moich ulubieńców ;)
So Couture to też mój ulubiony tusz do rzęs, najlepszy jaki miałam. Podobnie jest z płynem z Garnier. :)
OdpowiedzUsuńo L'Oreal Volume Million Lashes So Couture słyszałam same dobre opinie, muszę go w końcu wypróbować :)
OdpowiedzUsuńMaseczka z Kallos to również moja ulubiona, płyn z Garniera nie ma sobie równych, woda termalna z Vichy również przypadła mi do gustu, olejek z Isany to również u mnie faworyt, jeśli chodzi o czyszczenie pędzli, no i tusz So Couture to mój numer jeden! :-) Widzę, że używamy podobnych kosmetyków :-)
OdpowiedzUsuń