Na przełomie ostatniego roku moje podejście do pielęgnacji całkowicie się zmieniło. Mam bardzo wymagającą i problematyczną cerę, więc głównym kryterium wyboru nowych kosmetyków jest skuteczność ich działania. Nie musi być to kosmetyk naturalny, nie musi być tani i łatwo dostępny. Ma po prostu służyć mojej skórze i zapewniać widoczne efekty. Nim wprowadzę coś nowego do pielęgnacyjnej rutyny, szukam, czytam, pytam bardziej doświadczonych ode mnie koleżanek, by ryzyko niepowodzenia było jak najmniejsze. Ten sposób bardzo mi się sprawdza. Ostatnio nawet pani dermatolog pochwaliła mój dobór produktów.
Dziś chcę Wam opowiedzieć o kilku genialnych kosmetykach z drogerii Cosibella, która jest partnerem tego wpisu. Wszystkie z nich wybrałam sama kierując się potrzebami mojej skóry oraz rekomendacjami innych dziewczyn (a w szczególności Kasi @myskinstoryy i Magdy @racjapielegnacja – polecam odwiedzić ich profile na Insta!). Są bardzo popularne i mocno chwalone, a ja dołączam do zachwytów!

Dla przypomnienia – mam cerę trądzikową (myślę, że to określenie bardziej do niej pasuje niż mieszana). Przetłuszcza się, ale jest jednocześnie dość wrażliwa i łatwo ją podrażnić. Szybko się zanieczyszcza. Walczę z zaskórnikami, przebarwieniami pozapalnymi oraz trądzikiem hormonalnym. Niestety jednorazowe maski, które nosimy teraz na co dzień również nie pomagają przy problemach skórnych. Wręcz przeciwnie, zaostrzają je. :( Dlatego muszę się mocno nagimnastykować, by utrzymać cerę w ryzach. Kosmetyki z Cosibella bardzo mi w tym pomagają!

Centella Blemish Cream COSRX to niekwestionowany hit całego zamówienia. Ten krem genialnie radzi sobie z wyciszeniem stanów zapalnych. Łagodzi, uspokaja skórę i znacząco przyspiesza gojenie wyprysków. Ma silne właściwości przeciwzapalne i antybakteryjne. Pięknie regeneruje. To zasługa jego cudownych składników – wody z wąkoty azjatyckiej, tlenku cynku, olejku herbacianego i wyciągu z korzenia tarczycy bajkalskiej. Nie używam go codziennie, ale kiedy widzę, że moja cera jest w gorszej formie robię sobie kilkudniową kurację. Już po jednej aplikacji widać sporą różnicę. Krem mimo dość gęstej konsystencji nie obciąża, przyjemnie wchłania się do matu, ale nałożony grubszą warstwą może bielić. Ja sięgam po niego wieczorem. Jestem nim zachwycona, zużyłam już 2/3 słoiczka i bezapelacyjnie zamówię kolejny!

Na kosmetyki A. Florence Skincare miałam ochotę od dawna. Dziś przedstawię Wam dwa, które mnie zachwyciły na tyle, że kupię je ponownie i przetestuję także inne z asortymentu marki dostępne w Cosibella.
A. Florence Skincare Skin Rehab Light to lekka emulsja do twarzy. Dedykowana jest cerze tłustej i mieszanej. Ma właściwości nawilżające i kojące, pomaga odbudować naruszoną barierę hydrolipidową naskórka. Krem bogaty jest w cudowne składniki aktywne, takie jak olej z żurawiny, siarkę organiczną, ceramidy, kwas hialuronowy, łagodzący bisabolol, ekstrakt z wąkoty azjatyckiej, ekstrakt z korzenia prawoślazu lekarskiego oraz skwalan. W efekcie otrzymujemy bardzo lekki i delikatny w swej konsystencji kosmetyk, który nie obciąża i nie zapycha problematycznej skóry, a genialnie ją regeneruje, odżywia i łagodzi wszelkie podrażnienia. Jest idealnym uzupełnieniem kuracji kwasowej. U mnie świetnie sprawdza się zarówno rano (pod makijaż, w duecie z kremem z SPF) jak i wieczorem. Nie lepi się, nie wyświeca. Ma wygodną butelkę z pompką, jest wydajny. Teraz będzie wspierał moje początki z retinoidem na receptę. Jestem ogromnie ciekawa także wersji rich i myślę, że zimą zagości w mojej pielęgnacji.
Wybrałam sobie jeszcze Hydration Booster Serum A. Florence Skincare, czyli nawadniające serum z kwasem hialuronowym i niacynamidem. Jest bezolejowe, zawiera dwa rodzaje kwasu hialuronowego – małocząsteczkowy i wielocząsteczkowy, mój ulubiony niacynamid oraz m.in. ekstrakt z ogórka, ekstrakt z zielonej herbaty peptydy i inulinę. Tak skomponowany skład sprawia, że serum nie tylko pięknie nawilża (i mocno podbija nawilżenie kremów) oraz łagodzi, ale też świetnie reguluje pracę gruczołów łojowych, delikatnie rozjaśnia, działa przeciwzmarszczkowo i przeciwzapalnie. Prawdziwa odżywcza bomba. HBS stosuję na różne sposoby – pod krem z filtrem, pod emulsję Skin Rehab Light, czy wspomiany wyżej krem COSRX. W każdej kombinacji jest super.

Wieloetapowy demakijaż jest u mnie na porządku dziennym od kilku lat. Uwielbiam testować różnego rodzaju olejki, czy emulsje myjące, które rozpuszczają makijaż. Nie mogłam więc odmówić sobie sprawdzenia The Ordinary Squalane Cleanser, czyli nawilżającej emulsji oczyszczającej. Ma prosty skład ( zawiera skwalan i lipofilowe ekstry), świetnie radzi sobie z usuwaniem wszelkich zanieczyszczeń. Bardzo przypadła mi do gustu. Kosmetyk nie zapycha, nie powoduje uczucia ściągnięcia, jest bardzo łagodny dla skóry i ma pH w granicach 5,5-6,5. Formuła emulsji jest bardzo ciekawa i wydajniejsza niż tradycyjny olejek. Gdy wyciśniemy odrobinę na dłoń i rozmasujemy kremowy balsam zamieni się w olejową postać, która podczas masażu wzorowo oczyszcza buzię. Na koniec całość należy spłukać obficie wodą, ja czasem posługuję się mokrą ściereczką. Następnie przechodzę do drugiego etapu mycia twarzy i sięgam po żel.

Skusiłam się również na krem pod oczy Paula’s Choice Clinical Ceramide-Enriched Firming Eye Cream i to kolejny strzał w dziesiątkę. Spełnia moje wszelkie oczekiwania względem kosmetyku tej kategorii. Przede wszystkim ma bogatą formułę, którą uwielbiam (nie przepadam za rzadkimi kremami pod oczy). Nie zapycha, a niestety mam z tym różne doświadczenia – krem Nacomi powodował u mnie wysyp bolących gulek. Fantastycznie napina okolicę oka, uelastycznia cienką skórę i mocno nawilża. Po kilku tygodniach regularnego stosowania drobne zmarszczki stają się jakby wypełnione i wizualnie mniejsze. Mamy tu m.in. mieszankę pięciu ceramidów, trzy formy witaminy C, retinol, peptydy i alantoinę. Używam go głównie na noc nie szczędząc sobie ilości. Rano spojrzenie jest jaśniejsze, bardziej rozświetlone. Pod makijaż nałożony cienką warstwą również się sprawdza, dobrze współgra z mocniej kryjącymi korektorami, ale obecnie rano stosuję inny kosmetyk pod oczy. Zaletą kremu jest także higieniczne opakowanie z wygodną pompką.

O maseczce NIOD Flavanone Mud sporo się naczytałam. Dziewczyny zgodnie uważają, że jest to jedna z najlepszych, jak nie najlepsza maska oczyszczająca. Dedykowana jest cerze tłustej, problematycznej, zanieczyszczonej trądzikowej. W jej składzie znajdziemy mieszankę glinek – czarną, białą, brazylijską, antyoksydanty oraz łagodzący bisabolol. No i co tu dużo mówić – ta maska to faktycznie oczyszczająca petarda. Fantastycznie ściąga pory, skóra zyskuje bardziej promienny, rozjaśniony koloryt i wizualnie od razu po niej widać, że jest odświeżona, zdrowsza, matowa, ale w zdrowy sposób. Ja największe efekty zauważam po każdym użyciu na nosie, gdzie moje pory są mocno rozszerzone i pozapychane. Po zmyciu maski ich rozmiar jest mniejszy. Niektórzy ostrzegają, że maseczka może piec, czy szczypać, ale u mnie o dziwo nic takiego nie ma miejsca w trakcie jej noszenia. A byłam na to przygotowana. Jedyne zastrzeżenie mam do słoiczka. Jest wysoki i dość wąski, ledwo mieści mi się tam pędzelek – a taka forma aplikacji odpowiada mi najbardziej, bo maska ma postać gęstej pasty. Tak, czy inaczej – polecam!

Ostatni kosmetyk na dzisiejszej liście to maska Evolve Organic Beauty Radiant Glow Mask. Ale to jest cudo! Mamy tu surowe kakao, czyli silny oksydant, delikatnie oczyszczającą białą glinkę, sproszkowaną łupinę kokosa o działaniu złuszczajacym, odżywczy olej ze słodkich migdałów oraz hydrolat z kwiatów pomarańczy. Maseczka cudownie zmiękcza skórę, odżywia i widocznie wygładza. Podczas masażu w trakcie zmywania delikatnie też złuszcza martwy naskórek i odświeża cerę. Po aplikacji twarz jest rozpromieniona, rozjaśniona, zyskuje zdrowy blask, a jej koloryt staje się bardziej wyrównany. Na plus oceniam również wydajność, poręczny słoiczek i obłędny kakaowy zapach. Mam teraz ochotę na drugą maskę tej marki z bio-retinolem, która także jest dostępna w Cosibella.

Chciałabym też pochwalić Cosibella za sposób pakowania paczek i kontakt z klientem. Otrzymujemy informację, że nasza przesyłka zostanie zapakowana w sposób ekologiczny, bez plastiku! I faktycznie, przychodzi do nas w kartonie z recyklingu, z eko wypełnieniem skropakiem i oklejone papierową taśmą. Dbałość o środowisko – to się ceni!
Jestem bardzo zadowolona z moich pielęgnacyjnych wyborów i jeśli macie podobną skórę do mojej, to mogę Wam wszystkie z nich polecić. Każdy kosmetyk sprawdził mi się wzorowo i bardzo dziękuję drogerii Cosibella za możliwość współpracy i testów. :)
Koniecznie dajcie znać, czy znacie, któryś z przedstawionych przeze mnie kosmetyków z Cosibella? A może są na Waszej wishliście? :)
Zapraszam też na mój INSTAGRAM @AGATABIELECKAPL gdzie staram się być codziennie!

Świetne kosmetyki! Sama mam ochotę wypróbować kilka z nich, szczególnie krem pod oczy Paula’s Choice i produkty marki A.Florence :)
Ja mam zupełnie inny typ cery niż Ty i muszę zerknąć co ciekawego Cosibella ma w swojej ofercie dla mnie :D
Pewnie zaraz mi się jakaś wish lista stworzy :)
Bardzo fajne zamówienie! Mam nadzieję, że na dłuższą metę wszystko super się u Ciebie sprawdzi :)
Jestem ciekawa czy maseczka NIOD sprawdziłaby się też do mojej cery naczynkowej…
Dawno tam nie zamawiałam, dotychczas poznałam tylko krem nawilżający The Ordinary :)
Zaciekawiłeś mnie tymi produktami, ja jestem starsza od Ciebie o dekadę ale niestety problemy podobne….
Ojej, jak tak czytam to chyba wszystkie powinno się znaleźć na mojej wishliście :D Ale Najbardziej skusiło mnie serum i ta kakaowa maska :D
Ta emulsja z The Ordinary już od dawna mnie wzywa haha 😊
Udało Ci się zamówić świetne kosmetyki! :) Dodatkowo, robisz piękne zdjęcia <3