Sezon na kocięta teoretycznie się skończył, ale w praktyce trwa w najlepsze. Niestety, niezależnie od pory roku możemy natknąć się na samotnego maluszka. Co wtedy robić? Jak pomóc? Jak zaopiekować się maleńkim kociakiem? Dziś Wam właśnie o tym opowiem. :) Chcę by ten post był ściągą i bym mogła go podsyłać osobom, które czasem proszą mnie o poradę w tego typu sytuacjach. A więc dzielę się swoim doświadczeniem. :)

Niektórzy na widok kociaka przejdą obojętnie, ale zakładam, ze zdecydowana większość, która zauważy maluszka i zwróci na niego swoją uwagę będzie chciała mu pomóc. Co wtedy robić? Już mówię.
PO PIERWSZE:
Na początku zawsze OBSERWUJ! Jeśli widzisz, że kocię leży spokojnie i śpi. Nie płacze, wygląda ładnie, nie pełza, to jest wielkie prawdopodobieństwo, że w pobliżu jest jego matka. Kotka może w tym czasie zdobywać pożywienie, albo zerkać z ukrycia. Dlatego nie dotykaj od razu, tylko przyjrzyj się z bezpiecznej odległości i czekaj na rozwój sytuacji. Jeśli po dłużej chwili kotka się nie pojawi, albo maluch zacznie płakać, krzyczeć i matka nie przybiegnie, to znaczy, że trzeba zareagować.
Pamiętajcie proszę, że CZŁOWIEK NIGDY NIE ZASTĄPI W PEŁNI KOCIEMU NOWORODKOWI MATKI. Jeśli ona jest, opiekuje się maluchami, ich życie i zdrowie nie jest zagrożone, to zadbajmy o to, by kotka miała bezpieczne miejsce do wykarmienia małych, zapewnijmy im jedzenie i ciepło, ale nigdy nie rozdzielajmy. Im dłużej kocięta są z matką, tym lepiej dla nich. Albo więc zgarniamy całą ekipę, albo czekamy i później obowiązkowo kastrujemy kocicę!
Ponadto jeśli cokolwiek dzieje się z kociakiem, NIE LECZYCIE GO NA WŁASNĄ RĘKĘ, a udajecie się do weterynarza. W przypadku komplikacji ze zdrowiem u takiego dzidziusia czas jest na wagę złota! Generalnie lecznicę warto odwiedzić na początku choćby w celu ewentualnego odpchlenia i umówienia się na dalsze postępowanie w przyszłości np. odrobaczenie.

PO DRUGIE:
Gdy już okaże się, że maluch jest porzucony i musimy się nim zaopiekować, to najważniejsze jest zapewnienie mu ciepła. Kocięta bardzo szybko się wyziębiają, trudno utrzymać ich temperaturę, więc na pierwszym miejscu jest zawsze ogrzanie maluszka. Sam kocyk nie wystarczy, najlepiej do większego, wyższego kartonika wsadzić termofor albo po prostu butelkę z ciepłą (nie gorącą!) wodą. Kociak najpewniej od razu pójdzie do źródła ciepła. Ważne jednak, by miał też kawałeczek przestrzeni, by móc odsunąć się, gdy zacznie się przegrzewać.
Nie masz jak skombinować butelki z ciepłą wodą? Zawiń kociaka w ubranie i przytul do siebie, niech czuje ciepło Twojego ciała. Włącz ogrzewanie w samochodzie. Dbaj, by było mu ciepło. W domu również nie puszczaj go luzem. Niech ma swój kartonik/transporter najlepiej zapinany od góry, by nie wsadził główki w kartki, termofor lub poduszkę grzewczą i kocyki.
PO TRZECIE:
Jeśli już zadbasz o odpowiednie dogrzanie kociaka, to pora go nakarmić. Jeśli jest na tyle mały, że sam nie umie jeść, to trzeba sięgnąć po mleko i butelkę. Mleko na szybko możesz kupić w lecznicy, a później domówić w sieci. My korzystamy z Royal Canin lub Dolmilk. Kocięta chętnie je jedzą, łatwo przygotować je na świeżo, szczególnie przy sporej gromadce i są łatwo dostępne w sprzedaży. :) Na opakowaniu jest instrukcja przygotowania i rozpiska karmienia.
Za żadne skarby nie podajemy maluchom mleka krowiego, dziecięcego typu Bebiko. Tego typu dieta może być groźna dla ich bardzo wrażliwych układów pokarmowych. Może powodować biegunki, zaparcia lub wymioty. W mocno awaryjnej sytuacji można podać mleko kozie, które podawane na dłuższą metę musi być odpowiednio suplementowane (250ml mleko kozie, 1 żółtko1g tauryny czystej, szczypta drożdży, 0,5ml oleju z łososia)

PO CZWARTE:
Maluszka karmimy co około 4 godziny, również w nocy, pilnując odpowiedniej porcji jedzenia. Możliwe jest, że na początku kociak nie będzie chciał/umiał jeść. Nie wciskajmy mu całej porcji na siłę. Karmy kropelka, po kropelce. Jeden mililitr, dwa, powoli, cierpliwie. Załapie. :) U nas najlepiej sprawdzają się buteleczki Trixie. Mają krótkie smoczki i maluchy chętniej z nich ciągną niż innych. Zawsze mam choć jedną w zapasie pod ręką, bo cały czas jesteśmy w gotowości. ;)
Nie ściskajcie mocno butli, nie róbcie dużych dziur na początek i przede wszystkim nie karmcie kociaka, trzymając go DO GÓRY BRZUCHEM, nie kładźcie go na pleckach. Nie chcemy mu zalać płuc, a przy takich małych oseskach jest to niestety możliwe.
PO PIĄTE:
Małe kociaki nie potrafią się same załatwiać. My w zastępstwie matki musimy im pomóc. Jak? To proste. Po każdym jedzeniu masujemy brzuszek okrężnymi ruchami, by usprawnić pracę jelit. Dodatkowo bierzemy płatek kosmetyczny zwilżony ciepłą wodą i masujemy okolice odbytu oraz narządów płciowych. ;) Gwarantuję Wam, że siku jest wtedy na zawołanie. Na grubsze sprawy trzeba czasem poczekać. ;)
Nie panikujcie jeśli kociak od razu – mówiąc wprost, nie zrobi kupy. Czasem pojawia się ona nawet po 48h, częściej po ponad dobie. :) Gdy widzicie, że maluch jest żwawy i nie czuje się źle, dajcie mu chwilę. Jednak gdy pojawią się jakiekolwiek niepokojące objawy, biegiem udajcie się do weterynarza! U takich dzidziusiów trzeba reagować natychmiast!

PO SZÓSTE:
Gdy widzisz, że kociak zaczyna się już sam załatwiać zorganizuj mu jakąś mini kuwetkę. Może to być początkowo kartonik, ale od siebie polecam kuwetki z obniżonym rantem, by łatwiej mu było wejść. Na początku najlepiej sprawdza się też żwirek drewniany (maluchy lubią żwir wąchać i jeść, więc bentonit może je zapchać). ;)
Kuwetki NUNU widoczne na zdjęciu świetnie sprawdzają się przy maluszkach.

PO SIÓDME:
Jeśli kociakowi pojawiają się pierwsze ząbki, możesz spróbować mu podać pierwszy pokarm stały. Wybieraj wysokomięsne puszki dobrej jakości. Jeśli maluch ma problem z jedzeniem, karmę możesz wymieszać z wodą, zblendować i podawać początkowo w strzykawce. :) Sprawdziłam – działa. :D
A później pozostaje już tylko dbać, kochać i zapewnić dalsze bezpieczne życie. :)
Jeśli nie jesteś w stanie na dłuższą metę zająć się kocięciem, po odpowiednim zabezpieczeniu go szukaj pomocy. Możesz napisać posty na lokalnych facebookowych grupach, zgłosić się do stowarzyszeń i fundacji. Przemyśl jednak, czy na pewno nie dasz rady. Opieka jest wymagająca, czasochłonna, ale szalenie satysfakcjonująca. Wszystkiego da się nauczyć. :)
Myślę, że to wszystko na dziś. Jeśli macie jednak jakieś pytania, piszcie śmiało! Pozdrawiamy z moją ekipą tymczasowiczów. :D

Życzę Wam powodzenia i jak mniej znalezionych bezdomnych kotków. :)
Partnerem dzisiejszego wpisu jest sklep zoologiczny AlleZoo.
Jakie cudne skarby! Cenne porady. Opieka nad małym kotkiem to odpowiedzialność, pozniej zresztą też. Mam 4, w tym dwie przybłędy. Schroniska przepełnione, nie było serca oddawać skąd przyszły. Ludzie mogliby kastrować. Jedni wezmą takiego małego kotka, dopóki kotek nie wyrośnie jest zabawką, a później wyrzucają gdzieś, bo zaczyna im dokuczać. Załatwiłam takiej pani bezpłatną kastrację, bo kobieta na emeryturze, ale nikt od niej nawet nie zadzwonił pod wskazany nr telefonu, szkoda słów, a tyle narzekała że jej dokucza… Uważam, że kastracja powinna być przymusowa. Pozdrawiam :)
Great cats. I think cats are the best :-D
HEj Masz instagram? Bo za nic nie moge twojego konta znalezc. Pozdrawiam:)
Hej, pewnie! Zapraszam! :)
https://www.instagram.com/agatabieleckapl/
Bardzo fajny post :) Zawsze się zastanawiałam co zrobić gdybym późnym wieczorem spotkała na swojej drodze małe kocie dziecię wołające o pomoc… lecznica zamknięta, maluch głodny, mleka ni ma… Vzy. Wtedy coś absolutnie awaryjnego można mu podać?
Przydatny wpis! Dzięki.
Przeuroczy maluch! Wszystkie koty świetne. Sama nie jestem w stanie przygarnąć żadnego do siebie, ale bardzo podziwiam osoby, które to robią, bo kotki mogą znaleźć nowy dom, a czasem i nową rodzinę. <3
Bardzo ważny wpis, dziękuję za niego! Niestety porzucanie kociąt to wciąż okrutnie częsta sprawa, ale dobrze, że są jeszcze takie osoby, którym los kocich maluchów nie jest obojętny<3 Mam pytanie co do mleka: czy koniecznie musi być kozie? Słyszałam, że tu głównie chodzi o laktozę, której koty, nawet dorosłe po prostu nie trawią… a skoro tak, czy wystarczyłoby zwykłe bezlaktozowe, czy właśnie to kozie ma jakieś specjalne właściwości?
Miałam parę takich sytuacji. W pierwszej kolejności dawałam ogłoszenie na lokalnej grupie, a jak nikt się nie odezwał, to zawsze dzwoniłam do schroniska :)
Na drugi raz polecam po prostu zostanie domem tymczasowym. ;) W schronisku takie maluszki są narażone na wirusówki i kiblują w klatkach miesiącami.
Miłość :)