Z okazji Black Friday Sephora przygotowała rabat 20% na wszystko – żadna marka nie jest wykluczona z promocji. Asortyment jest ogromny, więc postanowiłam Wam ułatwić decyzje zakupowe i w dzisiejszym poście odpowiem na pytanie co warto kupić w Sephorze. :) Przygotowałam subiektywny przewodnik po moich sprawdzonych hitach. Wyłoniłam ulubione kosmetyki, które sprawdzają się na mojej trądzikowej, kapryśnej cerze. Skupię się dziś na makijażu, ale na końcu wpisu znajdziecie również kilka rekomendacji pielęgnacyjnych. Gotowe? No to lecimy! :) Uprzedzam, to będzie długi post. :)

CO WARTO KUPIĆ W SEPHORZE? KOSMETYKI DO MAKIJAŻU TWARZY
Fenty Beauty Pro Filt’r Instant Retouch Primer – jedna z niewielu baz, po które sięgam. Nazywana jest bazą matującą, ale ja bym ją określiła upiększającą. Po jej aplikacji bowiem skóra wygląda bardziej promiennie i zdrowiej. Jest zmatowiona, owszem, ale nie jest to przesadny efekt. Pory są lekko zamaskowane, skóra się tak nie wyświeca, a makijaż trzyma się znacznie dłużej. Podkłady na niej leżą bardziej miękko i gładko. Połączona z podkładem Fenty przy mojej tłustej cerze i rozszerzonych porach wypada świetnie. Nie zapycha, nie wysusza. To już moja trzecia mini butelka!
Smashbox Photo Finish Oil & Shine Control – to baza, którą kupiłam po przetestowaniu próbki. Nigdy o tym nie wspominałam, ale rok temu przez jakiś czas pracowałam na etacie w sieciówce. :) Klimatyzacja, sztuczne oświetlenie i duża ilość kurzu sprawiały, że moja cera wyświecała się mocniej. Szczególnie, gdy w pracy byłam 12 godzin. Szukałam czegoś, co przedłuży mi trwałość makijażu, głównie w strefie T i Smashbox okazał się świetny. Teraz sięgam po ten kosmetyk wyłącznie na specjalne okazje, duże wyjścia. Świetnie matuje, ogranicza wydzielanie sebum i wypełnia pory, a jedocześnie bardzo mocno wygładza strukturę skóry. Jest ona jakby aksamitna w dotyku, ale nie lepka. Baza dobrze współgra z różnymi podkładami. Zapobiega ścieraniu się makijażu z nosa, czy warzeniu się i pozwala zachować świeżość. Polecam spróbować, jeśli macie podobny problem, ale tak jak mówię, dla mnie to kosmetyk okazjonalny. Na co dzień nie lubię tak obciążać skóry, poza tym bałabym się jej wysuszenia przy tak regularnym i mocnym zmatowieniu. Są mini opakowania!
Smashbox Studio Skin 24 Hour Hydra Foundation – jestem trochę nudna, bo wspominam o tym podkładzie już któryś raz, ale ja go naprawdę uwielbiam! Nie zliczę ile butelek zużyłam. Od podkładu oczekuję krycia, braku efektu maski i wygładzenia struktury skóry. Niedopuszczalne jest, by wchodził w pory, podkreślał je, czy wyświecał się po godzinie. I Smashbox wszystkie moje oczekiwania spełnia. Aplikowany gąbką i przypudrowany wręcz bluruje mi skórę. Nawet nos wygląda jednolicie i gładko. Pozwala mi również zbudować krycie. Jest wydajny. Dobrze trzyma mat, nie ściera się i nie oksyduje. To taki mój pewniak i jest w moim podkładowym rankingu top 3. Mam kolor 1.1, który na dłoni może wydawać się na ciemny i żółty, ale ładnie stapia się z cerą.
Fenty Beauty Pro filt’r Soft Matte Longwear Foundation – kolejny faworyt. Na mojej skórze zachowuje się bardzo podobnie do Smashboxa, ale jest jeszcze bardziej długotrwały, nieco mocniej kryjący oraz posiada bardziej matowe wykończenie. Mogę nim zakryć wszelkie przebarwienia, z łatwością go buduję bez maski. Nie podkreśla porów, optycznie wygładza i wyrównuje skórę . Przypudrowana wygląda miękko, co bardzo, bardzo lubię! Nie ściera się, nie oksyduje, nie ciastkuje w trakcie noszenia. Nie przesusza mnie, nie powoduje uczucia ściągnięcia. Choć oczywiście zawsze należy pamiętać o regularnym nawilżeniu buzi. :) Mój odcień to 150, czyli ładny, jasny beż.
Tarte Shape Tape Concealer – pewnie nie zdziwi Was ten korektor w dzisiejszym zestawieniu. Ja testuję go od miesiąca i faktycznie muszę przyznać, że nie bez powodu zyskał miano kultowego. Pięknie kryje! Jest fantastycznie napigmentowany, więc wystarczy cienka warstwa, by ukryć mocne zasinienia oraz cienie pod oczami. Ma gęstą konsystencję, więc najlepiej aplikuje mi się go wilgotną gąbeczką. Ładnie stapia się z cerą, nie roluje się i nie zbiera w zmarszczkach. Pamiętajcie jednak o każdorazowym przypudrowaniu korektora i nawilżaniu okolicy oka, bo wiem, że wiele osób o tym zapomina, a to bardzo przedłuża świeżość i trwałość wszelakiego makijażu oka. Ja mam odcień 29N, light-med. To stosunkowo ciemny kolor, ale u mnie idealnie odświeża okolicę oka. Ciemniejsze tony dobrze neutralizują zasinienia, jasne sprawiają, że one szarzeją, ale to temat na oddzielny post.
Yves Saint Laurent All Hours Concealer – również bardzo dobrze kryjący korektor o nieco rzadszej i lżejszej konsystencji niż Tarte. Bardziej nawilżający w swej formule. Z cieniami radzi sobie naprawdę przyzwoicie, nieźle spisuje się także w kryciu zmian na twarzy. Ładnie stapia się ze skórą, nie wchodzi w zmarszczki, nie podkreśla ich. Przypudrowany wygląda świeżo i zostaje na miejscu przez cały dzień. Mam odcień 3, który obecnie jest dla mnie odrobinkę za ciemny, ale również pięknie neutralizuje sińce.
Sephora High Coverage Concealer – korektor, o którym jest cicho, a jest naprawdę niezły. Przyzwoicie kryje, ma fajną gamę kolorystyczną i bardzo ładnie odświeża oraz rozświetla spojrzenie. Można go bez problemu wklepać gąbką, nie podkreśla załamań skóry, nie roluje się. Sprawdza się również w rozjaśnianiu centralnej części twarzy. Polecam odcienie 13 – dla bladolicych, to naprawdę jaśniutki kolor oraz 23 – fajny do neutralizowania zasinień.
KVD Vegan Beauty Lock It – kocham ten puder i mam do niego też spory sentyment, bo to od niego rozpoczęła się moja przygoda z droższymi pudrami do twarzy. :) Zużyłam kilka opakowań – ma sporą pojemność i jest szalenie wydajny! Pasuje mi w nim w zasadzie wszystko – brak bielenia (ma bardzo , bardzo jasny cielisty kolor), mocne wygładzenie mojej skóry i ukrycie porów, trzymanie matu bez mask. No i mocne zmiękczenie cery, na zdjęciach wygląda jakby była zblurowana.

Too Faced Perfect Peach Mattifying Loose Setting Powder – jeśli szukacie naprawdę mocno matującego pudru, to zerknijcie w jego stronę. Bardzo dobrze i na długo utrwala makijaż. Nie jest to jednak płaski mat. Puder jest super drobno zmielony i leciutki w swej formule. Nie obciąża, nie zostawia mocno pudrowej warstwy. Jest transparentny na twarzy, choć w słoiczku wypada nieco brzoskwiniowo. Plus także za wydajność i wygodne opakowanie z zabezpieczeniem. Jedyne co mi w nim odrobinę przeszkadza, to zapach – ładny, ale mocny. Może męczyć.
Marc Jacobs Beauty O!Mega Bronze 104 Tan-Tastic! – jeśli miałabym zostawić w toaletce jeden bronzer, to byłby to właśnie ten. Długo się nad nim zastanawiałam, ale jak już kupiłam, to przepadłam. Ma niesamowitą konsystencję, jest satynowy, jedwabisty i nie da się nim zrobić krzywdy. Sunie po skórze niczym masło i w zasadzie sam się rozciera. Zero plam, smug. Do tego dodajmy piękny, wyważony odcień, trwałość, brak zapychania i piękne opakowanie z wygodnym lusterkiem. Czy muszę dodawać więcej? Bierzcie w ciemno, będziecie zachwycone!
Smashbox The Cali Contour – moja tak zwana paleta wyjazdowa. W jednym miejscu mam wszystko, czego potrzebuję do wykonturowania twarzy i z powodzeniem podkreślę nią też oko. Dwa brązery – chłodny i cieplejszy, zgaszony róż, dwa różne, bardzo subtelne rozświetlacze i puder. Najmniej korzystam z chłodnego brązera. To naprawdę udane zestawienie, choć posiadaczki bardzo jasnej karnacji nie wycisną z niego maksimum. Jest też szalenie napigmentowana i poszczególne jej elementy aż za bardzo chwytają się pędzla, wiec na początku warto zachować umiar przy aplikacji. :D Myślę jednak, że będziecie z niej zadowolone.
KVD Vegan Beauty Shade & Light Contour Palette – to paleta do konturowania, która jest bardzo dobra, ale ja nie do końca na co dzień wykorzystuję jej potencjał i możliwości. Mamy tu 3 pudry w różnych tonacjach oraz 3 bronzery. To naprawdę wszechstronny kosmetyk, dający wiele możliwości, szczególnie w pracy wizażysty. Możecie wykonturować nią różne karnacje, dowolnie mieszać odcienie. Formuła jest bardzo aksamitna, łatwa w rozcieraniu. Nie tworzy smug, ani plam. Pigmentacja oraz trwałość są bez zarzutu. Ja mieszam zazwyczaj dwa bronzery, ale tak jak wspomniałam, trochę o niej ostatnio zapomniałam na rzecz testowania innych nowości i aż mi przykro z tego powodu. :D
Benefit Galifornia – rozświetlający róż. Na zdjęciu widzicie format podróżny, ale on znacząco różni się od dużej wersji i to właśnie pełnowymiarowe opakowanie Wam polecam. Boska, rozświetlająca morela! Wygląda ładnie zarówno na lekko opalonej, jak i jaśniejszej skórze. Delikatne muśnięcie policzków zapewnia świeży, dziewczęcy efekt. Cudo!
Benefit Dandelion Twinkle – rozświetlacz, który pokochają fanki widocznego, ale subtelnego rozświetlenia. Ja rozświetlacze dzielę na dwa typy – mocne, które widać na skórze, często mające bazę koloru oraz takie, które tak stapiają się z cerą jakby ten błysk wychodził ze środka. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. I Dandelion należy właśnie do tej drugiej grupy. Wtarty w szczyty kości policzkowych odświeża, odmładza, rozpromienia, ale jednocześnie prezentuje się turbo naturalnie. Daje elegancką, subtelną taflę, bosko odbija światło. Sprawdźcie go sobie, uważam, że jest niedoceniony. :)
Urban Decay All Nighter Setting Spray – jeśli szukacie mocno utrwalającego i przedłużającego trwałość fixera, to oto on! Pięknie ściąga pudrową warstwę z twarzy, scala wszystkie warstwy makijażu, odświeża i zapewnia konkretną trwałość. Atomizer rozpyla przyjemną mgiełkę. Na większe, dłuższe wyjścia – hit. Na co dzień za mocny. :)

Co warto kupić w Sephorze – palety Anastasia Beverly Hills
CO WARTO KUPIĆ W SEPHORZE? MAKIJAŻ OCZU I BRWI
Anastasia Beverly Hills – palety cieni. Posiadam 4 – Modern Renaissance, Sultry, Norvina i Jackie Aina. Nie bedę omawiać każdej z nich ponieważ jakościowo wszystkie są dla mnie świetne. Uwielbiam te cienie. Wiem, że wiele osób narzeka, że są za mocno napigmentowane, że można zrobić nimi plamy, albo że pylą i się osypują. Mi, choć nie jestem jakoś wybitnie doświadczona, pracuje sie z nimi naprawdę bardzo dobrze. Łatwo się rozcierają – blendowanie ich to czysta przyjemność, super ze sobą łączą oraz z innymi cieniami. Nigdy nie zrobiłam sobie nimi krzywdy. To w zasadzie moje ulubione paletki. :D Każda ma coś w sobie. Jackie lubię za ten piękny żuczkowaty odcień Sponsored – obłędnie wygląda na powiece, Modern była pierwszą moją paletką Anastasii i zakochałam się w jej matach, szczególnie w Venetian Red. Norvina zachwyca zestawieniem kolorów i błyskami, a Sultry to super bazowa paleta do wykonania pełnego makijażu oka.
Too Faced Born This way The Natural Nudes – świetna paletka nude. Uniwersalna, podstawowa, zawierająca wszystko co trzeba do stworzenia makijazu na wiele okazji – na co dzień, na imprezy, specjalne okazje. Śmiało można ją nazwać również idealną paletą ślubną. Ma neutralne kolory, które na powiece ulegają nieznacznemu ociepleniu, ale nie traktuję tego jako minus. Pigmentacja jest na piątkę, łatwość obsługi również – rozcierają się wspaniale, nie zlewają się w jedną plamę koloru. Ostatnio często po nią sięgam odruchowo.

Co warto kupić w Sephorze – palety Anastasia Beverly Hills
Fenty Beauty Snap Shadows True Neutrals 1 – a to idealna mini paletka na wyjazdy (choć na co dzień również!). Bezpieczne, upiększające brązy pozwalają podkreślić oko zarówno subtelnie, jak i nieco mocniej. Napigmentowane, jedwabiste w formule, gładko suną pod pędzlem. Naprawdę wart uwagi maluszek/
Natasha Denona Mini Star Palette– pierwsza mini paleta od Natashy i powiem Wam, że mam apetyt na więcej. Te cienie mają bardzo oryginalną formułę. Są bardzo kremowe, jedwabiste i takie… eleganckie. Mocno napigmentowane, a jednocześnie stonowane i subtelne. Ciężko mi je nawet porównać do innych cieni. Nie ukrywam, że kupiłam akurat tę wersję kolorystyczną dla tego żuczkowatego duochromu. Mam słabość do takich cieni-kameleonów.
Too Faced Shake Your Palm Palms – kolejna paletka wyjątkowo fajna pod kątem wyjazdów (jak już wrócimy do normalności i znów zaczniemy podróżować oczywiście). Mamy tu bardzo ładne zestawienie kolorystyczne – 3 brązowe maty i 5 rozświetlających odcieni – od cielistego, po róż, miedź i zieleń. Kremowe i miękkie w swej formule, doskonale napigmentowane, łatwe w pracy i pozytywne. :D Aż chce się po tę paletkę sięgać.
Sephora Colorful Magnetic Metal Effect – o raju jakie to są fajne metaliczne cienie. Przepiękny połysk, super pigmentacja – wystarczy dotknąć lekko palcem. Do tego kremowa, jakby wręcz żelowa (uginają się pod dotykiem) formuła. Polecam odcienie 01,02 i 08, ale wszystkie są piękne. :D Wiem, że dostępne jest również wykończenie sequin, ale z nim nie miałam do czynienia.

Sephora Glide Liner – żelowa kredka do oczu jest jedną z fajniejszych jakie znam. To ciemny, głęboki brąz brown chestnut. Mięciutki, żelowy, dobrze napigmentowany. Gładko sunie po skórze, można nim bez problemu podkreślić linię rzęs. Lubię i często używam na co dzień.
Fenty Beauty Flypencil – eyeliner w kredce. To grubsza, mięciutka kredka tak naprawdę. Nie ma ściętej końcowki, więc narysowanie nią typowej kreski i wyciągnięcie jaskółki dla mnie osobiście nie jest najłatwiejsze. Jest jednak genialna do wszystkich rozdymionych linii. Uwielbiam zagęszczać za jej pomocą nasadę rzęs, czy delikatnie dolną powiekę. Bardzo dobrze trzyma się też na linii wodnej. Mięciuteńka, masełkowa, idealnie czarna i trwała.
Nabla Magic Pencil – multifunkcyjna kredka. Odcień Dark Nude jest idealny do podkreślania linii wodnej oka! To dość niespotykany odcień, bo stosunkowo ciemny. W rzeczywistości jednak bardzo zbliżony do rzeczywistego koloru jaki mamy. Sama bym na to nie wpadła, nakierowała mnie Maxi ;) pięknie otwiera spojrzenie i odświeża, a jednocześnie nie rzuca się w oczy i nie wybija na pierwszy plan.

Benefit BAD gal bang – jedyny kosmetyk z zestawienia, którego obecnie nie posiadam, ale muszę o nim wspomnieć. To co ten tusz wyprawia z rzęsami, to jest hit! Pięknie wydłuża, rozdziela i unosi. Trzyma skręt zalotki, nie obsypuje się. Bardzo ją lubię, ale rzadko kupuję, bo akurat za maskary nie lubię przepłacać, gdy wokół tyle fajnych i tanich propozycji!
Marc Jacobs Beauty Velvet Primer – to natomiast baza, na którą warto wydać każdą złotówkę. Genialnie pogrubia i wydłuża rzęsy! Dodatkowo je uelastycznia i odżywia. Współgra z każdym tuszem i naprawdę zachwyca. Polecam szczególnie mocno, bo ja od ponad roku używam jej praktycznie przed każdym malowaniem rzęs. :) Aplikuję maskarę po jej wyschnięciu. Jeśli zastanawiacie się co warto kupić w Sephorze to polecam Velvet Primer!
Anastasia Beverly Hills Brow Wiz – moja ukochana kredka do brwi. Z bólem serca kupuję kolejne sztuki, bo jest droga. Nie znam jednak drugiej takiej samej. Odpowiada mi w niej wszystko – kolor, konsystencja (nie jest ani zbyt miękka, ani za twarda, co okazuje się, że nie jest aż tak często spotykane, gdy zaczęłam szukać zamiennika :D), pigmentacja, trwałość i rysik sam w sobie. W 95% moje brwi na zdjęciach to właśnie ta kredka. :) Mój odcień to dark brown.
Sephora Retractable Brow Pencil – mam dobrą wiadomość! To jest naprawdę udany odpowiednik Brow wiz. Nie jest identyczna, ale daje spokojnie radę, gdy szukam tańszego rozwiązania. :D Ma dla mnie odpowiednią twardość, więc łatwo wyrysować brakujące włoski. Osobiście nie lubię zbyt miękkich kredek, bo zamiast cienkich igiełek tworzą mi grube kreski, a nie o taki efekt mi chodzi.
Anastasia Beverly Hills Diprow Pomade Dark Brown – zanim przerzuciłam się na kredkę używałam pomad. To jedna z moich ulubionych. Przyjemnie kremowa, plastyczna, nie za rzadka. Możecie za jej pomocą wyrysować perfekcyjne #instabrows. Teraz używam jej jedynie do mocniejszych makijaży, na co dzień mi się nie chce. Mój ukochany odcień to Dark Brown.

Benefit Ka-Brow! – bardzo fajna pomada. Wyróżnia się na tle innych konsystencją. Od samego początku jest bardziej sucha (kremowa, ale jakby pudrowa) i trudno nią sobie zrobić krzywdę. Daje miękki, bardziej puchaty, mniej wyrysowany efekt. Swego czasu używałam jej codziennie, a później odkryłam kredki. :) Odcienie, które mam to 3 i 4.5. Gama kolorystyczna jest bardzo udana!
Benefit 24-Hr Brow Setter – oho, jaki to jest żel! Utrwala na mur beton! Jak z moimi rosnącymi w dół włoskami sobie radzi wzorowo, to z każdymi innymi sobie poradzi. Wystarczy odrobina, by przykleić i wymodelować je tak jak chcemy. Ma wygodną szczoteczkę, delikatnie włoski nabłyszcza. Naprawdę świetny.
Zobacz też: Ulubione kosmetyki ostatnich tygodni – przed i po – mój makijaż
CO WARTO KUPIĆ W SEPHORZE? MAKIJAŻ UST
Sephora Collection Cream Lip Stain – jedne z moich ulubionych pomadek. Świetnie sprawdzają się na ustach oraz na powiece w roli kolorowej bazy. Matowe, a jedocześnie lekkie, nieobciążające i niewysuszające ust. Dobrze napigmentowane, trwałe, łatwe w obsłudze. Moje top kolory to 13, 40 i 97.
KVD Vegan Beauty – kultowa pomadka w odcieniu Lolita. Bardzo ją lubię . Lekko wodnista, ale przyjemnie napigmentowana. Ma przepiękny kolor, dobrze i komfortowo się nosi. Nie mam do niej zastrzeżeń.

Yves Saint Laurent Tatouage Couture Matte Stain – leciutka, wodnista formuła, która jak już zastygnie, to jest bardzo trwała. Świetnie się nosi, równomiernie rozkłada na wargach, nie wysusza. Mój odcień to 05., czyli zgaszony róż Rosewood Gang.
Fenty Beauty Gloss Bomb – ukochany błyszczyk w odcieniu Fussy. Zanim faktycznie powiększyłam usta, to dostawałam wiele pytań, czy to zrobiłam. W większości przypadków efekt powiększenia zapewniał właśnie on w połączeniu z konturówką. :) Jest gęsty, nie klei się (choć rozwiane przez wiatr włosy lubi przykleić :D), przepięknie odbija światło, optycznie powiększa i wygładza. Już mi się prawie kończy, a to niezły wyczyn. :D
Tutaj miały pojawić się jeszcze pomadki Huda Beauty – Demi Matte i Liquid Matte, ale uznałam, że nie używam ich aż tak często i nie zachwycają mnie tak bardzo, by je tu rekomendować. Choć ogólnie są ok. ;)

CO WARTO KUPIĆ W SEPHORZE? PIELĘGNACJA
Sephora Collection oczyszczająca maseczka z glinką – mocno oczyszczająca maska z glinką i cynkiem. Matuje skórę, odświeża, zwęża pory i rozjaśnia. Bardzo fajny kosmetyk.
Laneige Lip Sleeping Mask – nocna maseczka do ust, ale ja z powodzeniem używam jej również w dzień. Bardzo fajnie nawilża, zmiękcza, wygładza i nabłyszcza usta. Zostawia na nich ochronną warstwę. Lubię!
Patchology FlashPatch Illuminating Eye Gels – genialne płatki pod oczy! Świetnie napinają, rozświetlają i budzą spojrzenie. Chętnie kupiłabym wersję w dużym słoiczku, ale nie widziałam takiej.
Origins Drink Up Intensiv Mask – całonocna maska, która fajnie skórę nawadnia, odżywia i koi. Nie zapycha, nie podrażnia. Moja tłusta skóra ją pije. :) Zużyłam kilka tubek.Belif The True Tincture Mask Chamomile – fajna kojąca maseczka w żelu. U mnie dobrze sprawdzała się na przesuszonej skórze. Uspoja, łagodzi podrażnienia i sprawia, że cera wygląda zdrowiej. Naprawdę przyjemny kosmetyk.
Z pielęgnacji nie podpowiem Wam więcej co warto kupić w Sephorze, bo inne kosmetyki, które poznałam jakoś mnie nie zachwyciły. :)
Jestem ciekawa czy znacie przedstawione przeze mnie perełki kosmetyczne i jak się u Was sprawdzają. Koniecznie też dajcie znać, co warto kupić w Sephorze według Was. Czekam na Wasze rekomendacje! :)
Zapraszam też na mój instagram, gdzie jestem codziennie! :D

Mam już z Twojego polecenia maskarę Benefit oraz bazę pod makijaż Smashbox. Oba produkty były strzałem w dziesiątkę, więc teraz czas na kolejne zakupy z Twojej listy ;) Postawię chyba na omawiany przez Ciebie róż Benefit i bronzer Marc Jacobs. Mam nadzieję, że podzielę Twój zachwyt w przypadku obu kosmetyków 😊
Paleta nudziaków too faced chodzi mi po głowie, ale jest dosyć podobna do soft glam ABH, więc ciągle się waham. Fajne zestawy widziałam z Sultry + miniaturki, warto się skusić bo wiele osób chwali jakość palet ABH. Ja mam jedną i też jestem zadowolona ;)
Ja planuję zakup Norviny. I wiele z twoich ulubieńców jest moimi. Od siebie mogę polecić… Z makijażu pudry Lancome Long Time No Shine i Smashbox Fresh Setting Powder oraz Strobe Lighting Powder z Hourglass, a i dla fanek błysku na rzęsach masakrę Dior Show Overcurl Sequins. Pielęgnacja to krem Lancome Renergie Multi-Lift Ultra. Mimo, że mam cerę mieszaną to ten krem mnie nie zapycha, a obawiałam się tego bo ma bogatą konsystencję. Dalej to maska od J.Eiseberg Firming Remodeling Mask. Sztos. wygładza drobne zmarszczki, rozjaśnia, odżywia. Na koniec coś do oczyszczania. Belif Pore cleanser. Jest rekomendowany do stosowania na nosek… Czytaj więcej »
Przyznam szczerze, że nigdy jeszcze nie robiłam zakupów w Sephora 🙈 znam jedynie pojadę Anastasi i jest genialna . Zastanawiam się też mocno nad bronzerem Marc Jacobs bo miałam go na własnym ślubie i wyglądał genialnie , ale wiem że mam tyle bronzerów że kolejny nie jest mi chwilowo nie potrzebny 😊
Sephore oczywiście znam ;) i czasami robię tam zakupy, ale ogólnie szukam kosmetyków których potrzebuję w Internecie. Pozdrawiam cieplutko.
O, znalazłam kilka perełek, więc może przy następnej promce się skuszę!
Od siebie mogę polecić palety mexmo, petarda! MIałam paletkę too faced i tusz, o którym wspomniłaś, ale z paletki byłam średnio zadowolona, tusz za to genialny <3
Uwielbiam promocje w sephorze, zawsze wykupuję chyba połowę sklepu :D Swoją drogą uwielbiam Twojego bloga, jest dla mnie wielką inspiracją, dzięki niemu sama postanowiłam założyć własną stronę. Dziękuję <3
Kto nie zna Sephory? Potwierdzam, Fenty Beauty Pro to świetnia baza i dobrze matuje. Tez mogę polecić pudry pudry Lancome Long Time No Shine i Smashbox Fresh Setting!