Bestellerowy krem marki Estee Lauder Revitalizing Supreme+ dostępny jest nowej odsłonie! To dla mnie gorąca nowość i z ogromną ciekawością sprawdzam na swojej skórze jego właściwości. Najnowsza generacja kremu ma bowiem działać liftingująco, napinająco, nawilżająco oraz kojąco – wchodzę w to!


Nowy, szklany słoiczek w pełni nadaje się do recyklingu i wygląda naprawdę bardzo elegancko oraz luksusowo. Proste napisy, złota nakrętka, całość robi wrażenie i jest ozdobą toaletki.

A co w środku? Gęsta, a zarazem delikatna jak chmurka, kremowa konsystencja, która jest niezwykle przyjemna w swej formule. Od pierwszego momentu czuć jej treściwość, odżywczość z jednoczesnym brakiem obciążenia. Moja wymagająca, sucha i wrażliwa od leczenia izotretynoiną skóra świetnie ją wchłania. Po kilku minutach na twarzy pozostaje satynowa, otulająca warstwa dająca komfort i zdrowy blask, którego naturalnie jej brak.

Nowa formuła kremu została wzbogacona o ekstrakt z kwiatów z hibiskusa pozyskiwany w 99% z naturalnych składników, mający działanie zwiększające produkcję kolagenu w skórze, a co za tym idzie liftingujące i napinające. Dodatkowo krem zawiera także przeciwstarzeniowy i ujędrniający ekstrakt z drzewa moringa oraz masę innych składników aktywnych – m.in. skwalan, proteiny, wyciąg z cebulek narcyza, ekstrakt z alg, ogórka, arbuza, jabłka nasion słonecznika, czy kofeinę. Prawdziwa odżywcza bomba!
Jego spektrum działania jest szerokie: ma zapewniać długotrwałe nawilżenie (do 72 godzin), napinać, unosić skórę i poprawiać owal twarzy, spłycać zmarszczki, dodawać sprężystości i blasku, a także regulować wydzielanie sebum i znacznie zmniejszać widoczność porów podczas regularnego stosowania.

Na ocenę długofalowego działania przecizmarszczkowego przyjdzie jeszcze pora, ale wnioski z pierwszych dni testów mam następujące (prypominam, że leczę się izotretynoiną):
- jak już wyżej wspomniałam, moja sucha skóra Revitalizing Supreme+ wręcz pije,
- krem zapewnia mi całodniowe nawilżenie,
- skóra jest elastyczna, sprężysta, napięta bez uczucia ściągnięcia,
- drobne zmarszczki są optycznie wygładzone,
- czuję otulenie i ukojenie, mniej się czerwienię nawet przy dotyku,
- skóra wygląda zdrowo, świeżo, po prostu ładnie,
- bardzo komfortowo nosi się także pod oczami,
- nie czuję obciążenia, krem nie lepi się i nie jest tłusty,
- Revitalizing Supreme+ świetnie współgra z kremami z SPF oraz makijażem
- podkład i puder nie ślizgają się, nie warzą w ciągu dnia i nie tracą na trwałości.

Pierwsze wrażenia na bardzo duży plus. Szczególnie, że krem zdał test stosowany solo w mojej pielęgnacji. Co to oznacza? Ano to, że sprawdzam go bez wsparcia serum esencji, toniku – rano tylko Revitalizing Supreme+ oraz krem z filtrem (plus później ewentualny makijaż), a wieczorem dokładnie to samo – oczyszczanie i krem. I moja skóra ma się dobrze, nie brak jej nawilżenia. A przy moim leczeniu to nie lada wyczyn!
Ogromnie liczę na długotrwałą poprawę napięcia i uniesienia oraz odmłodzenia skóry na szyi. :) Będę update’ować!

A jeśli Wy także macie ochotę na wypróbowanie Revitalizing Supreme+ w nowej formule, to teraz jest idealna okazja. Aktualnie w perfumeriach Sephora przy zakupie kosmetyków Estee Lauder o wartości minimum 420zł otrzymacie w prezencie kosmetyczkę z zestawem 4 miniatur. :)
Post powstał we współpracy z marką Estee Lauder.
Bardzo kusząca recenzja, krem chętnie wypróbuję :)