Powtarzałam już wielokrotnie, że odgracanie mieszkania daje ogromną satysfakcję i wraz z porządkami w szufladach i szafkach porządki robią się także w głowie.
Najtrudniej jest zacząć, wiem, bo też to przerabiałam. Byłam ogromnie przywiązana do posiadania rzeczy. Dużo kupowałam, często pod wpływem impulsu. Nie potrafiłam się pozbywać.

Długo dojrzewałam do zmian, trochę mi zajęło wyciągnięcie wniosków, określenie dlaczego było tak jak było i przede wszystkim dlaczego chcę to zmienić.
Co może pomóc na starcie i pozwoli nabrać rozpędu?
Zacznij od małych kroków
Mieszkanie nie zagraciło się w jeden dzień, więc daj sobie czas na jego uporządkowanie. To PROCES, czasem długotrwały. U mnie rozpoczął się we wrześniu i nadal trwa. Zacznij od jednej szuflady, przejrzyj kosmetyki, leki na przeziębienie, wyrzuć przeterminowane, poukładaj bieliznę, albo szafkę z kubkami. Wytypuj na początek tylko te rzeczy, które są popsute/zniszczone i z którymi naprawdę łatwo Ci się będzie rozstać. :)
Przygotuj pudło na przeczekanie
Czegoś nie używasz od długiego czasu, a masz poczucie, że szkoda oddać/wyrzucić, bo może się jeszcze przydać? Spakuj takie rzeczy w oddzielny karton i schowaj głęboko do szafy/piwnicy/garażu i daj sobie kilka miesięcy. Zobaczysz, czy za tym tęsknisz, czy realnie Ci tego brakuje. Jeśli nie – wiesz co robić. Mi to ułatwiło rozstanie się z ubraniami i kosmetykami – część rzeczy odłożyłam na potem i totalnie o nich zapomniałam. Bez żalu więc puściłam je dalej w świat, a sama cieszyłam się dodatkowym miejscem. Moje białe komody nagle dość mocno opustoszały i mogłam sobie przeorganizować produkty kolorowe i całą elektronikę. :)
Odpowiedz sobie na pytanie co tak naprawdę lubisz?
Jakie przedmioty realnie sprawiają Ci radość? Poprawiają nastrój? Ja miałam masę pięknych kubków, po które nie sięgałam, bo miały nie taką rączkę, pojemność, czy kształt. Podobnie było ubraniami, co z tego, że sweter jest piękny, ma dobry skład, ale gryzie, czy ciśnie pod szyją? Zostawiłam te ulubione, wygodne, dopasowane do moich potrzeb.
Nadal mam za dużo i wciąż sukcesywnie się pozbywam, także kosmetyków. Tu było mi najtrudniej, bo z uwagi na pracę mam ich sporo plus uwielbiam kolorówkę – palety cieni, rozświetlacze, ale ilości jaką mam nie zużyję przez kolejną dekadę, dlatego puściłam je dalej w świat, by cieszyły kogoś innego zamiast zbierać kurz.
I powiem Wam, że z czasem jest dużo łatwiej, bo mniej rzeczy, to mniej decyzji do podjęcia, mniejszy bałagan i mniej sprzątania oraz upychania czegoś po kątach. No i dużo większy spokój w głowie.
Obecnie jedyne zakupy jakie mnie kręcą, to te związane z rozwojem i zdrowiem – książki, kursy, szkolenia, gadżety elektroniczne, czy np. tejpy do twarzy. Podchodzę do nich jednak bardziej świadomie i 3 razy zastanawiam się, czy faktycznie TERAZ tego potrzebuję?
Wiem, że ta tematyka bardzo Was interesuje, że też zabrałyście się za porządki, więc chętnie będę się dzielić swoją drogą i procesem zmian. :)
Codziennie coś wyrzucam :)
Styczeń chyba naturalnie napawa mnie chęcią porządkowania. Ale jak zaczynam o tym myśleć to mnie paraliżuje! Chyba kontener powinnam zamówić!
To znak , że idzie wiosna :)
Fajne rady :) Ciężko utrzymać porządek w mieszkaniu, ale przebywanie w uporządkowanym miejscu od razu poprawia humor