Kiedy wspomniałam na Instastories, że mam na swojej twarzy krem wyrównujący koloryt skóry zasypałyście mnie pytaniami o jaki kosmetyk konkretnie chodzi. Dziś więc odkrywam tajemnicę i z przyjemnością przedstawiam Wam naturalne kosmetyki do makijażu Fridge. To polska marka, która jak pięknie o sobie mówi jest “świeżym jedzeniem dla skóry, prosto z lodówki”. Jestem pewna, że już o niej słyszałyście, a jak śledzicie mnie dłużej to zapewne widziałyście już mój starszy post dedykowany produktom pielęgnacyjnym Fridge.

Dziś natomiast opowiem Wam o kilku kosmetykach, które na mojej makijażowej wishliście były od dawna. Trochę się obawiałam jak sprawdzą się na mojej trądzikowej skórze, ale jestem nimi zachwycona. I już na samym wstępie powiem, że każda z Was, która kocha minimalistyczny makijaż w stylu makeup no makeup , lubi zdrowo wyglądającą, nawilżoną cerę, będzie z nich zadowolona!

Zacznę od ff fabulous face, czyli nawilżającego kremu wyrównującego koloryt skóry. Rety, jaki on jest genialny! Mam odcień 1, dedykowany cerze słowiańskiej o kolorycie chłodnego beżu, lekko lub średnio opalonej. Wiecie, że mam jasną karnację i jedyneczka pięknie dopasowuje się do mojego koloru skóry. Niech więc Was nie przerazi ten nieco ciemniejszy kolor.
Fabulous face to połączenie pielęgnacji z makijażem. Dla mnie to coś więcej niż lekki podkład, czy krem BB. Podczas aplikacji mam wrażenie jakbym nakładała faktycznie krem upiększający z pigmentem niż kosmetyk stricte kolorowy. To co on robi z cerą to jedno wielkie wow. Cienka warstwa roztarta gąbeczką lub palcami fantastycznie ujednolica koloryt, minimalizuje widoczność porów, dodaje zdrowego blasku i optycznie wygładza. Krycie jest leciutkie, ale na tyle w sam raz, by ukryć to co trzeba (większe wypryski wystarczy punktowo zakryć korektorem), a jednocześnie zapewnić naturalny wygląd. Nie dopatrzycie się na skórze kolorowej, odcinającej się warstwy. Ten efekt to coś dla mnie totalnie nowego i niesamowicie się nim ekscytuję. :D
Krem świetnie nawilża, a zarazem nie pozostawia tłustego filmu. Szybko zastyga na skórze (najlepiej nakładać go partiami) i funduje aksamitne wykończenie. Nie ściera się w ciągu dnia, nie robi plam. Delikatnie omiatam pudrem srefę T i wygląda super.

Jak każdy kosmetyk Fridge, fabulous face ma piękny skład – woda, mieszanina glinek i pigmentów rozświetlających, olej ze słodkich migdałów, olej z pestek śliwki, gliceryna roślinna, mieszanina emulgatorów, naturalny emulgator pozyskiwany z oliwy z oliwek, pantenol, mocznik, ekstrakt glicerynowo-wodny z grejpfruta, kwas mlekowy, olejek eteryczny z bergamoty, limonene, linalool, citral
Jest też w 100% świeży, naturalny, wegański pozbawiony konserwantów, alkoholu i składników niepolecanych w ciąży. Należy trzymać go w lodówce, a jego ważność wynosi 3 miesiące od daty produkcji.
Szklana butelka airless uprzyjemnia aplikację, a wklepywanie kremu tuż po wyjęciu z lodówki niesamowicie budzi o poranku.

Do rozświetlacza glow & beauty wzdychałam od dawna. Robi wrażenie już samym opakowaniem. Szklany słoiczek ze srebrną nakrętką i kryształkiem cieszy oko i często widuję go na zdjęciach innych urodomaniaczek. Efekt jaki funduje na skórze jest równie piękny.
Mamy tutaj kremową, wręcz masełkowatą, ale nietłustą formułę i bezpieczny, neutralny, szampańsko- srebrzysty odcień. Wykończenie to idealna tafla mocno odbijająca światło. Zero zbędnych drobinek, bijącego po oczach brokatu. Efekt rozświetlenia możemy stopniować. Delikatne wklepanie kosmetyku opuszkami zapewni nam subtelny blask. Większa ilość pozwoli uzyskać mokrą, błyszczącą skórę i naprawdę mocne rozświetlenie. Wzorowo łączy się z kremem fabulous face, gołą skórą, czy innymi płynnymi kosmetykami kolorowymi.
Osobiście uwielbiam wklepywać go w szczyty kości policzkowych, zaznaczać nim łuk kupidyna, wewnętrzne kąciki oka, czy nos. Gdy go lekko utrwalę sypkim, transparentnym, rozświetlającym pudrem, jest nie do ruszenia przez cały dzień.
Glow & beauty ma także oszałamiającą wydajność! Wystarczy go naprawdę odrobinka, by rozświetlić twarz, dekolt, czy ramiona. Już nie mogę doczekać się lata!
Rozświetlacz nie musi być trzymany w lodówce. Jest kosmetykiem świeżym, naturalnym, nie zawiera alkoholu i może być bezpiecznie stosowany przez kobiety w ciąży. Jego ważność wynosi 12 miesięcy od daty produkcji.
W składzie znajdziemy mieszankę trzech pigmentów rozświetlających, masło mango, olej kokosowy, wosk pszczeli, naturalny emolient pozyskiwany z oleju rycynowego i rzepakowego oraz olejek eteryczny z róży damasceńskiej.

Miałam przyjemność wypróbować także tinty. Tint & kiss to kosmetyk wielofunkcyjny, który może być stosowany jako pomadka lub róż. Kolory w słoiczkach wydają się być intensywne, ale ich krycie możemy budować od delikatnego efektu, po mocne nasycenie.
Wklepane palcem w wargi nadają im apetycznego wyglądu, nawilżają, optycznie wygładzają i delikatnie barwią. Dodanie kolejnej warstwy wzmacnia pigment. Podobnie jest z aplikacją na policzki. Rumieńce mogą być lżejsze lub bardziej widoczne, ale jedno jest pewne – zawsze prezentują się świeżo i dziewczęco. Nie ma szans, by zrobić sobie nimi plamy, nieestetyczne placki, czy smugi. Z łatwością się rozcierają i współgrają z innymi produktami.
Posiadam dwa odcienie – tk.4 będący ciepłym nudziakiem z brązowymi tonami oraz tk.5 chłodniejszy, czerwono-bordowy. Dość intensywny, ale nadal bezpieczny.
Tinty pachną wanilią, są świeże, wegańskie i naturalne. Nie trzeba ich trzymać w lodówce, a okres przydatności to sześć miesięcy od daty produkcji. Skład to samo dobro – między innymi naturalny emolient suchy z oleju rzepakowego, ekstrakt z aloesu, woski roślinne, olej z pestek moreli, a także olej rycynowy.

Jak wiecie walczę z trądzikiem i jestem w trakcie leczenia Izotekiem. Przez długi czas chowałam się za mocniejszym makijażem i ceniłam sobie krycie. Teraz jednak uczę się akceptować siebie na nowo w bardziej naturalnym wydaniu, z niedoskonałościami. Uwielbiam makijaż, ale priorytetem jest pielęgnacja i zdrowa, zadbana skóra. Kosmetyki do makijażu Fridge pozwalają mi uzyskać ładny i zarazem naturalny wygląd. Na co dzień coraz chętniej wybieram warstwę kremu koloryzującego z odrobiną korektora pod oczami. Do tego cieniutka warstwa rozświetlacza oraz tint wklepany palcem w usta i policzki. Strefę T omiatam minimalną ilością pudru i to tyle. Brwi, rzęsy zostawiam w spokoju. Nie czuję się wtedy pomalowana, a zarazem zyskuję większą pewność siebie oraz bardziej się sobie podobam. Chyba każda z nas woli usłyszeć “ładnie dziś wyglądasz” niż “masz ładny makijaż”. :D


Jeśli cenicie sobie naturalność, nieprzerysowany efekt, wysoką jakość i pielęgnacyjne właściwości kosmetyków kolorowych, są to bez wątpienia kosmetyki do makijażu Fridge są tymi, którymi powinnyście się zainteresować. :)
Dajcie znać jakie macie doświadczenia z marką i czy miałyście okazję zapoznać się z produkami z asortymentu Fridge bliżej.
Wpis powstał we współpracy z marką Fridge.
Fajnie że są takie kosmetyki, nie bardzo jednak lubię, kiedy coś wymaga trzymania w lodówce : D
Ja z kolei sporo kosmetyków pielęgnacyjnych trzymam w lodówce. Mam nawet specjalną półkę. :D
Ja jeszcze nie probowałam, bo mam mocne nastawienie na wykończenie tego, co już mam i potem stawianie na mało a dobrej jakości, wiec myślę, że skusze się właśnie na ten podkładokrem :) A jak z zapachem?
Cała marka bardzo mnie interesuje i na mojej wishliście przez Ciebie właśnie wylądowały nowe produkty! Bardzo fajnie się wszystko prezentuje :)
Rozświetlacz i tinty wyglądają cudnie!
Ciekawią mnie te kosmetyki już od jakiegoś czasu no i te ich urocze lodóweczki ;-)))
Wydają się być naprawdę fajne :) dla mnie jedyny minus, że trzeba je trzymać w lodówce bo później zapominam, że coś tam wsadziłam przez co nie używam tak jak trzeba często danego kosmetyku 🙈
Makijaż.. super
super kosmetyki! pozdrawiam